(Żył około roku Pańskiego 353)
Innocenty był rodem z Alby, miasta włoskiego. Ojciec jego Kwincjusz, bogaty Rzymianin szlachetnego rodu, mieszkał potem w Tortonie, w Ligurii. Mając wielkie wpływy, wyrobił sobie u cesarza Maksymiana pewność, że nie będzie ani ścigany ani prześladowany za to, że został chrześcijaninem, jakkolwiek Dioklecjan nakazał okrutne i krwawe prześladowanie chrześcijan. Kwincjusz opuścił potem miasto i zamieszkał w swej posiadłości wiejskiej, ażeby w cichości dopomagać chrześcijanom, chować w ziemi ciała świętych Męczenników i opisywać starannie ich zaszczytną walkę z pogaństwem.
Ze śmiercią Kwincjusza i jego małżonki ustala opieka cesarska nad ich synem Innocentym, który wówczas liczył 22 lata. Kapłani pogańscy, szczęśliwi, że mogą wreszcie uczynić zadość nienawiści jaką pałali ku Kwincjuszowi, a którą przenieśli na jego syna, oświadczyli namiestnikowi: “Jeżeli domu Kwincjusza nie spalisz, a jego syna nie pozbawisz życia, to nasi bogowie w swym okropnym gniewie całą Tortonę zamienią w gruzy”.
Namiestnik przeraził się tą pogróżką, kazał przeto Innocentego wziąć na tortury i ubiczować. Potem zapytał go: “Dawno już ojciec i ty gardziliście bogami? Zmień przekonanie i złóż im ofiarę! Powiedz mi także, gdzie się podziały skarby twego ojca i dzieła, które spisywał w godzinach nocnych?” Innocenty nie chciał złożyć ofiary bogom i nie dał żadnego wyjaśnienia, wskutek czego namiestnik kazał go wrzucić do więzienia i morzył głodem przez kilka dni, a potem znów polecił go zapytać, czy złoży bogom ofiarę, aby żyć potem w szczęściu i zaszczytach, czy też chce się nadal opierać, by umrzeć w męczarniach?
Innocenty kazał mu odpowiedzieć, że przenigdy fałszywym bogom ofiary nie złoży i zawsze służyć będzie jedynemu prawdziwemu Bogu. Ubiczowano go za to ponownie, po czym przedłożono jego sprawę cesarzowi Dioklecjanowi. Ten kazał zabrać majątek Kwincjusza, a syna jego spalić, jeśli bogom ofiary nie złoży.
W noc poprzedzającą spełnienie tego okrutnego wyroku objawił się Innocentemu we śnie zmarły ojciec i tak doń przemówił: “Synu, uciekaj natychmiast do Rzymu. Tam osoba i majątek twój będą bezpieczne, albowiem niezadługo obaj cesarze ustąpią i zakończy się prześladowanie chrześcijan”. Kiedy się obudził, zastał drzwi swego więzienia otwarte, a stróżów pogrążonych w głębokim śnie, uciekł przeto do Rzymu, gdzie go papież Melchiades przyjął z wielkimi honorami.
Niedługo potem pierwszy z cesarzy rzymskich, który przyjął wiarę Chrystusa, Konstantyn Wielki, wzmocniony w wierze przez ukazanie się mu cudownie błyszczącego krzyża świętego na Niebie, odniósł stanowcze zwycięstwo nad Maksencjuszem w roku 312 i na Kapitolu w Rzymie zatknął krzyż święty na znak, że okrutne prześladowanie chrześcijan doszło do końca, a stolica pogaństwa, która przez trzysta lat rozlewała potokami krew wyznawców Chrystusa Pana, zwyciężona Boską siłą krzyża świętego, odtąd będzie stolicą chrześcijaństwa, państwa Bożego.
Cesarz Konstantyn Wielki otworzył chrześcijanom wszystkie więzienia, oddał im zabrane majątki i pozwolił budować kościoły. Innocenty dla wielkich cnót i zasług około Kościoła świętego został posunięty przez papieża Sylwestra na godność biskupią w Tortonie i odzyskał cały zabrany majątek. W niestrudzonej gorliwości i ojcowskiej miłości apostoła gromadził rozproszonych chrześcijan, budował dla nich własnym kosztem wspaniałe kościoły, poganom z wielkim skutkiem głosił Ewangelię świętą, usuwał bożków pogańskich i już po kilku latach miał tę miłą pociechę, że odtąd w całej diecezji, oczyszczonej z resztek pogaństwa, mieszkali gorliwi chrześcijanie. Świetny ten rozwój tym się tłumaczy, że biskup nie tylko gorliwie pracował, ale nieraz całe noce spędzał na modlitwie, że posty ściśle zachowywał, że miał hojną rękę dla ubogich i chorym śpieszył z pomocą, a przy tym miał w wysokim stopniu dar czynienia cudów, uzdrawiał bowiem chorych i nawiedzonych przez czarta, a nawet wskrzeszał umarłych.
Pod koniec pełnego zasług żywota spadło na świątobliwego biskupa bolesne doświadczenie, w którym jego cnota zajaśniała cudownym blaskiem.
Mieszkała w Tortonie wdowa młoda i piękna, która całe życie spędzała na modlitwie, poście i udzielaniu jałmużny. Najmilszą jej pracą było czyścić i przyozdabiać kościół i starać się o czystą bieliznę kościelną. Zawsze była pierwszą i ostatnią w służbie Bożej i często wiele godzin nocy spędzała na modlitwie.
Ponieważ Innocenty mimo podeszłego wieku także często noce spędzał na czuwaniu w kościele, przeto zaczęto go posądzać o grzeszne stosunki z ową wdową. Sędziwy biskup wnet się dowiedział o tych niecnych oszczerstwach, ale w swej głębokiej pokorze znosił je w milczeniu, aż wreszcie Bóg wziął w obronę oboje Świętych, ukarawszy najzajadliwszych potwarców nagłą śmiercią. Reszta w ogromnym strachu prosiła biskupa na klęczkach, aby im przebaczył i modlił się za nich, iżby ich także nie dotknęła ręka Boska.
Obrany potem papieżem, przeżył święty Innocenty 15 lat na papiestwie, słynąć wielkimi cnotami. Bazyli Wielki, podziwiając jego cnoty, pisywał do niego i zasięgał u niego rady. Orozjusz, stary a zacny pisarz kościelny, porównywał go z Lotem, dlatego że go Pan Bóg do Rawenny wyprowadził, gdy Goci mieli zburzyć Rzym, tak samo jak Lota, gdy Sodoma miała być ukarana. Do jego także sądu uciekał się święty Jan Chryzostom, gdy źli biskupi wygnali go z namowy cesarzowej z Carogrodu, on też za krzywdę tego wielkiego Świętego wyklął był cesarza Arkadiusza, żonę jego Eudoksję, patriarchę aleksandryjskiego Teofila i wszystkich innych biskupów, którzy zgodzili się na jego wygnanie.
Kiedy święty papież Innocenty w roku Pańskim 353 rozstał się z tym światem, aby z ręki sprawiedliwego Sędziego otrzymać koronę zasług, liczna już trzoda wiernych wyznawców wiary w głębokim smutku pogrążona uczciła grób jego.
Nauka moralna
Któraż z wielu wysokich cnót świętego Innocentego – miły Czytelniku – najwięcej ci się podoba? Porównaj je wszystkie w umyśle i zbadaj ich wartość, która ci się wyda najpiękniejszą i najcenniejszą?
Niezawodnie oddasz pierwszeństwo dobroci serca i cichej cierpliwości, z jaką znosił ciężkie potwarze, które miotały na niego własne, ukochane owieczki, albowiem cześć i dobre imię są najcenniejszym skarbem człowieka. Że zaś tak wielka krzywda i boleść łatwo i ciebie dotknąć mogą, przeto ucz się od świętego Innocentego znosić je cierpliwie. Najlepszym środkiem na to jest podwójne milczenie: milczenie sumienia i milczenie ust.
1. Jeżeli sumienie twoje milczy, jeżeli się nie czuje winnym żadnego występku przeciwko Bogu i bliźniemu, wtedy słodki spokój i zadowolenie serca obroni cię przeciwko ukłuciom języków zjadliwych oraz przeciwko wszelkim napaściom wielomównej zawiści, albowiem spokojne sumienie jest zawsze łagodnym uspokojeniem. Niechaj by wszelkie złe namiętności w ludziach spiknęły się przeciwko tobie, czymże ci zaszkodzą u Boga, jeśli się czujesz bez winy ? Sławy twej nie naruszą, tak, iż wraz z św. Pawłem w ciszy serca triumfować będziesz: “Albowiem ta jest pochwała nasza, świadectwo sumienia naszego!” (2 Kor. 1,12). Jeśli twe serce milczy i nie oskarża cię, to rozważ uspokajające pytanie tego samego apostoła: “Któż przeciw nam skargę podniesie? Bóg, który usprawiedliwia? Któż nas potępi? Jezus Chrystus, który umarł, a który zmartwychwstał i siedzi po prawicy Ojca, który także za nas się wstawia?” Jeśli twoje sumienie milczy, to nie masz powodu do oburzania się oszczerców, albowiem nie tobie szkodzą, ale sobie samym; nie ciebie, lecz siebie samych czynią nieszczęśliwymi. Jeśli twoje sumienie milczy, to spoglądaj ku Niebu, skąd Ojciec niebieski każe słońcu wschodzić ponad dobrymi i złymi, a deszczem skrapia zarówno sprawiedliwych jak i niesprawiedliwych.
2. Jeśli usta twoje milczą, wtedy najskuteczniej się bronisz przeciwko wszelkim potwarzom, wtedy jesteś godnym czci uczniem Jezusa Chrystusa. Patrz, oto Boski twój Pan i Mistrz fałszywie był oskarżony i spotwarzony przed Kajfaszem, Piłatem i Herodem. Spotwarzali Go kapłani i uczeni pisarze, mający wielkie znaczenie, których wiarogodność uważano za niewątpliwą. A jakże bronił się Jezus? Oto milczał, albowiem ten tylko zwykł się bronić, kto się obawia o zwycięstwo. Przyznasz, z wszelką czcią patrząc na milczącego Jezusa, że milczenie jest najskuteczniejszą obroną; albowiem sędziowie niesprawiedliwi, jak w ogóle ludzie, którzy chętniej złego niż dobrego słuchają o bliźnim, nigdy sprawiedliwym uchem nie wysłuchają twej obrony i dlatego mowa twoja na nic się nie zda. Atoli powiesz: “Gdy milczę, to ludzie tym więcej czują się uprawnionymi milczenie moje uważać za potwierdzenie wymyślonej zbrodni”. – Cóż tedy czynić? Czy masz uważać swą sprawę za przegraną? Człowieku bez winy, czy nie masz obrońcy, który by za tobą przemawiał, który by niewinność twoją skutecznie brał w obronę? O, raduj się, wprawdzie nie mamy teraz obrońcy, który by przemawiał za nami wobec sędziego niesprawiedliwego, ale zato “rzecznika mamy u Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego” (1 Jan 2,1). Jezus za nami przemawia w Niebiesiech, jeśli my, pełni miłości ku Niemu, milczymy na ziemi. Jemu zatem pozostaw twą sprawę, Jemu obronę twej niewinności, i nie troszcz się, On się upomni o twoje prawa.
Modlitwa
Najsłodszy Jezu Chryste, Panie przedwieczny! oczerniono mnie niesłusznie, by mi zaszkodzić u bliźnich moich. Ty znasz skrytości serca mojego, do Ciebie się zatem udaję z ufnością, oraz z prośbą najpokorniejszą. Milczeć będę na niesprawiedliwości, którymi mnie dotykają, ale Ty bądź obrońcą moim przed tronem Boga Najwyższego. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1910r.