(żył około roku Pańskiego 655).
Gdy św. Kolumbian, wygnany z okolic Bregencji, udał się do Włoch, gdzie założył klasztor Bobbio, ukochany uczeń i towarzysz jego Gallus, zapadłszy na mocną gorączkę, pozostał w Alemanii i prosił jednego duchownego nad jeziorem Bodeńskim o gospodę. Ten przyjął zasłużonego misjonarza jak najchętniej i polecił dwom młodym klerykom, Magnusowi i Teodorowi, aby chorego troskliwie doglądali.
Magnus, rodem Aleman, powziął osobliwszą cześć i miłość dla Galia, oddał się pod jego kierownictwo, a gdy chory przyszedł do zdrowia, towarzyszył mu w podróżach misyjnych, brał udział w założeniu klasztoru St. Gallen, a po śmierci św. Galia objął zarząd klasztoru. Jako współzałożyciel i drugi opat klasztoru, który słynął przez długie wieki lat z nauki i cnót, zasługuje Magnus na zaszczytne miejsce między mężami dla ludzkości wielce zasłużonymi. Po kilku latach książę szwabski, Otwin, wtargnąwszy z wojskiem w okolice Arbonu, złupił wszystko i spalił klasztor. Magnus odniósł ciężką ranę, ale mimo to nie opuścił klasztoru, a znalazłszy dobroczyńcę w biskupie konstancjeńskim, za jego pomocą odbudował klasztor.
Gdy stanął gmach i zakonnicy mogli rozpocząć swoje prace, przybył do grobu św. Galia Tosso, pobożny kapłan z diecezji augsburskiej, i prosił Magnusa, aby z nim poszedł do Allgäu i tam założył kilka osad zakonnych.
Widząc w tym zaproszeniu głos Boży, puścił się święty zakonnik wraz z dawnym przyjacielem Teodorem w drogę. Szedł przez Bregencję, gdzie niewidomemu przywrócił wzrok, a potem wzdłuż pasma gór do spustoszonego miasta nad rzeką Iller. Było to dzisiejsze Kempten. Dawna kronika pisze: “Pobożnym zakonnikom towarzyszyło dziwne światło, które zapalało się samo ze zmierzchem, nie gasło ani na wietrze, ani w deszczu i ciągle się paliło. Było ono niejako obrazem Ewangelii świętej, oświecającej ciemności ducha i wzmacniającej serca ludzkie do wytrwania w walce z przeciwnościami i troskami. Ustawicznie napadały na nich niedźwiedzie, wilki, węże i inne zwierzęta, nawet złe duchy, broniąc wstępu do kraju, i narodu, który uważały za swą wyłączną własność. Ale Magnus odpędzał je kosturem pielgrzymim w imię Jezusa, żegnając okolice, które przechodził. W miejscowości Espach nad Lechem, gdzie bawił podówczas biskup augsburski Wikpert, odebrał Magnus święcenia kapłańskie i stanął nareszcie w mieście Kempten. Tu głosił zubożałemu i zdziczałemu wskutek wojen ludowi Ewangelię św., a jego uprzejmość i miłosierdzie utorowały mu drogę do serc ludzkich. Dopomógł do odbudowania części miasta, zachęcał do uprawy roli, wystawił kościół i doczekał się tej pociechy, że wkrótce utworzyła się w mieście parafia, która coraz bardziej się powiększała, Niebawem powstał klasztorek, przy którym osiadło kilku młodzieńców, przybyłych z Magnusem z Bregencji, a jego kierownikiem został Teodor.
Magnus poszedł z Tossonem i nowymi towarzyszami dalej na wschód i dostał się z narażeniem życia do pięknej i żyznej okolicy, gdzie teraz leży wieś Waldhofen. Umieściwszy krucyfiks na drzewie, na klęczkach prosił Pana Boga wraz z towarzyszami o błogosławieństwo i podjął dzieło apostolskie, ucząc biedny i zaniedbany lud prawd religii świętej i zachęcając I do cnotliwego życia. Ziarno przez niego zasiane przyjęło się i wydało bujny plon. Duszpasterzem tej nowej parafii został Tosson, a Magnus poszedł dalej ku pasmu gór. W miejscu, gdzie u wąwozu zbiegały się cztery drogi, wystawił dom modlitwy z kilku celami i tym sposobem położył kamień węgielny późniejszego opactwa Fiissen. Tutaj pracował przez lat dwadzieścia nad zaszczepieniem i rozkrzewieniem oświaty religijnej, tu uczył biednych ludzi, jak mają unikać grzechu, poskramiać żądze i namiętności, miłować Boga i bliźniego. Pomagał również biedakom w walce o byt, odkrył na górze Seilingberg obfite pokłady żelaza, założył kopalnie i stworzył tym sposobem obfite źródło dochodów na całe wieki. Wdzięczna potomność nazwała go też apostołem tego kraju. Starając się o wiekuiste i doczesne dobro powierzonej sobie trzódki, doszedł 74 roku życia, w którym Bóg powołał go do siebie. Świadkowie zgonu Magnusa słyszeli głos z Nieba: “Pójdź, Magnusie, i weź koronę, jaką ci Pan zgotował”. Relikwie Świętego wraz z kielichem, krzyżem i kosturem pielgrzymim przechowuje dotychczas kościół w Fiissen. świętym ogłosił go papież Jan IX.
Nauka moralna
Cały żywot świętego Magnusa jest jednym nieprzerwanym pasmem pracy i dobrych czynów.
Abyśmy także swoje życie uszlachetnić mogli tą prawdziwą chrześcijańską cnotą, zastanówmy się nad istotą wewnętrzną dobroczynności i zważmy, jak ona się na zewnątrz objawia.
Święty Magnus
1) Wewnętrzną istotę dobroczynności stanowi miłość bliźniego, i pociąg do czynienia mu dobrze. Święty Ambroży mówi “W skład dobroczynności wchodzą dwa czynniki, tj. życzliwość i szczodrobliwość, i oba te czynniki uzupełniają się nawzajem. Nie dość być życzliwym, trzeba to czynem okazać, tak jak nie dość jest dobrze czynić, jeśli dobroczynność nie jest wypływem dobrej woli”. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Jak Bóg jest życzliwym i dobroczynnym dla wszech stworzeń, tak i nam wrodzona jest skłonność i popęd życzenia i czynienia dobrze bliźnim. Dla zasług Chrystusa Bóg wlał w nas tę miłość, aby dobroczynność nasza popierała doczesne i wiekuiste dobro bliźnich i wytknęła sobie za cel ich zbawienie i szczęście. Święty Magnus już od młodych lat kształcił siły swe fizyczne i moralne, zebrał bogaty skarb nauk i doświadczeń i tym sposobem przygotował się do należytego praktykowania dobroczynności.
2) Rozważmy teraz piękność moralną dobroczynności! Nie waha się ona iść między dzikich i prostaczków, buduje im chaty, poucza ich, uszlachetnia ich domowe pożycie i wszczepia w ich serca tęsknotę do wiekuistej ojczyzny. Przyodziewając ciała nagich, nie zapomina ona o uszlachetnieniu duszy wiarą. Ona uprawia ziemię, orze pola, ale dając zgłodniałym chleb ziemski, wznieca w nich łaknienie niebieskiego. Ma ona otwarte ucho i czułe serce na skargi opuszczonych i jęki cierpiących, ale zapobiegając niedostatkowi i kojąc boleści ciała, krzepi dusze szafarstwem sakramentów świętych i czyni z nich przybytek, w którym ma gościć Boski Mistrz i Pocieszyciel. Przyczynia się radą i czynem do utwierdzenia domowego szczęścia i ładu społecznego, a jednając sobie zaufanie prostaczków i ludzi gminu, zaszczepia w wyższych warstwach chrześcijańskie cnoty, bogobojność i słodką nadzieję wiekuistej zapłaty.
Modlitwa
Boże i Panie mój, któryś nakazał miłować bliźnich jak samego siebie, zechciej w sercach naszych rozniecić ten ogień miłości, uczynić nas czułymi na nędzę ludzką i zaszczepić w nas pociąg do dobroczynności i przynoszenia ulgi cierpiącym nędzę i niedostatek, pocieszania strapionych i zasmuconych, i pełnienia dzieł miłosierdzia, abyśmy litując się nad nieszczęśliwymi, mogli także u Ciebie wybłagać litość i miłosierdzie. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1910r.