(Żył około roku Pańskiego 1230)
Pewnego dnia przybyła do św. Franciszka z Asyżu pobożna niewiasta, a kładąc schorzałego synka pod jego stopy, w te słowa odezwała się do niego: “Na miłość Jezusa i Matki Jego Najświętszej, zaklinam cię ojcze, ocal me dziecię, a jeśli odzyska zdrowie, oddam je na służbę Bożą do twego zakonu”. Święty wzniósł oczy ku niebu, pomodlił się i napełniony duchem proroczym przepowiedział przyszłą wielkość dziecięcia, zawoławszy: “Buona Ventura!”, co po włosku znaczy: “Jakież to szczęście”, po czym dziecię natychmiast odzyskało zdrowie. Narodził się ów chłopczyk w roku 1221 w miasteczku Bagnarei w Toskanii, i otrzymał na chrzcie imię Jan; później przezwano go Bonawenturą. Pobożni rodzice dali mu staranne wychowanie, matka wszakże, pomna na uczyniony ślub, przede wszystkim starała się w nim zaszczepić miłość ku Zbawicielowi i Matce Jego, a nadto przyzwyczajała go do pokory, miłości bliźniego i posłuszeństwa. Uzdolniony chłopczyna nagradzał też jej zabiegi i mozoły skromnością i pilnością w nauce i modlitwie.
Licząc lat 22, jaśniał taką urodą, jako też majestatyczną postawą i szlachetnością w ruchach i rysach twarzy, że był przedmiotem powszechnego podziwu. Postać jego była jednakże słabym tylko odblaskiem jego zacności wewnętrznej, a żywot jego był tak anielskim, iż zdawać się mogło, jakoby nie był dotknięty grzechem pierworodnym.
Wstąpiwszy w Rzymie do zakonu św. Franciszka, wysłany został po odbyciu nowicjatu na uniwersytet do Paryża, Spotkawszy się tutaj z Tomaszem z Akwinu, zatopił się w studiach filozoficzno-teologicznych, stopień doktora przyjął jednakże tylko na wyraźny rozkaz Ojca świętego. Studia odbywał w następujący sposób: Przed rozpoczęciem pracy przywoływał w pomoc Ducha świętego, a jego naukowe rozmyślania miały pozór zewnętrznej modlitwy; zawsze też stawiał przed sobą krucyfiks. Nie dziw, że na jego wykładach uniwersyteckich bywały zawsze tłumy słuchaczy, a z podziwu dla siły jego wymowy i głębi nauki jednogłośnie nazwano go “Doktorem Serafickim”.
“Buona Ventura!” – “Jakież to szczęście!”
Gdy doszedł lat 35, zakonnicy zebrani na kapitułę wybrali go jednogłośnie generałem zakonu, a Ojciec święty zatwierdził ten wybór. Urzędowanie jego pełne było trudów i utrapień, gdyż poprzednik jego, Jan z Parmy, rozdrażnił był umysły zbyteczną surowością i przesadną gorliwością. Bonawenturą złagodził oburzenie i zagoił rany kojącą wymową i serdeczną miłością. Słowa swoje zawsze stwierdzał czynami; nie wahał się w całej rozciągłości pełnić obowiązków pokory, braterstwa i dobrowolnego ubóstwa, pracował w celi, kuchni, ogrodzie, czuwał przy łożu chorych itd. Gdy mu zwracano uwagę, aby nie zapominał o godności i dostojeństwie swego urzędu, zwykł był odpowiadać: “Jakże to? czyż ubliża sobie brat posługujący bratu?” Wzruszająca też była jego miłość do Najświętszej Maryi Panny. Pod Jej opiekę oddawał siebie i wszystkie domy zakonne; na Jej cześć pisywał dzieła prześliczne, starał się o wspaniałość uroczystości świąt Jej Imienia, jako też zaprowadził dzwonienie na “Anioł Pański”. Trudno pojąć, jak mógł przy tak licznych zajęciach napisać tyle dzieł pełnych zbudowania i nauki, i opracować gruntowny życiorys św. zakonodawcy Franciszka. Gdy go papież Klemens IV mianował arcybiskupem Jorku w Anglii, padł mu do nóg i dopóty go błagał i prosił, póki Ojciec święty nominacji nie cofnął. Nie tak szczęśliwie poszło mu z papieżem Grzegorzem X, który go wyniósł do godności biskupa diecezji albańskiej, mianując. go zarazem kardynałem, i polecił mu wystąpić w charakterze pierwszego mówcy na soborze powszechnym zwołanym do Lyonu. Poselstwo papieskie, przybyłe do Florencji w celu ozdobienia go purpurą kardynalską, zastało “Doktora Serafickiego” w kuchni, zmywającego półmiski i talerze.
Bonawentura był duszą soboru, on też w obecności papieża był przewodniczącym zgromadzenia, kierował jego rozprawami i był redaktorem uchwał i dekretów. Nawał zatrudnień wyczerpał jego siły, wskutek czego zapadł na zdrowiu. Sam papież udzielił mu Ostatniego Namaszczenia, a twarze wszystkich otaczających łoże jego napiętnowane były smutkiem. Umarł dnia 15 lipca roku Pańskiego 1274, licząc zaledwie 53 lata.
Nikt może przedtem nie miał tak wspaniałego pogrzebu, jak ten krasomówca, trumnie bowiem towarzyszył papież, 500 biskupów, przeszło 1000 prałatów, książęta świeccy i słynni uczeni, a po mowie pogrzebowej, wypowiedzianej przez kardynała-biskupa Ostii, rozległ się powszechny płacz. Mimo wielorakich cudów i licznych świadectw jego świątobliwości zaliczono go w poczet Świętych dopiero w 200 lat po jego śmierci, a papież Sykstus V umieścił go w szeregu sześciu wielkich Doktorów łacińskich. Relikwie jego, złożone w Lyonie w okazałej kaplicy, spalone zostały przez kalwinów w roku 1562 na jednym z placów publicznych.
Nauka moralna
Prześliczna książeczka św. Bonawentury “Bodziec miłości”, odsłania nam w całym blasku piękną jego duszę i pobożność, z jaką rozważa! tajemnice Męki Pańskiej, jako też jego dziecięcą miłość względem Najświętszej Maryi Panny, z jaką błagał przeczystą Dziewicę, aby go przypuściła do udziału w swych smutkach. “Jakaż rozkosz – mówi – zespolić swe serce z Twoim Sercem i z przebitym ciałem Syna Twego! Nie pragnę ani blasku słonecznego, ani gwiazd połysku, tęsknię jedynie do ran. Albo odejmij mi życie doczesne, albo rań serce moje, gdyż wstyd mnie na wskroś przejmuje, gdy widzę okrutnie zbitego i umęczonego Chrystusa Pana, gdy Ciebie, o Pani moja, widzę strapioną i udręczoną smutkiem, i gdy siebie, najniegodniejszego ze sług Twoich, widzę wolnym od bólu i udręczeń. Wiem jednakże, co uczynię: u nóg Twych leżąc, błagać będę nieustannie, błagać ze łzami i westchnieniem, wołać na cały głos i nie przestanę się naprzykrzać, póki Królowo Niebieska nie wysłuchasz błagania mego i nie wstawisz się łaskawie u Syna Twego”.
Modlitwa
Panie i Boże mój, racz miłościwie natchnąć serce moje taką dobrocią, łagodnością, miłością i pokorą, jakie zdobiły św. Bonawenturę, sługę i naśladowcę Twego. Błagam Cię, Panie, abyś mi pozwolił po zgonie radować się towarzystwem jego i chwalić Cię po społu z całym orszakiem świętych Męczenników i Wyznawców Twoich, polecając Ci wszystkie myśli, czyny i pragnienia moje. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1910r.