(Żyła około roku Pańskiego 545)
Klotylda była córką króla burgundzkiego. Wuj jej, Gundobald, zaślepiony żądzą panowania, zamordował jej ojca, matkę i dwóch braci, starszą siostrę zamknął w klasztorze, a tylko ją samą zostawił przy sobie, ponieważ była jeszcze dzieckiem, a więc nie mogła mu zaszkodzić. Życie schodziło jej wśród udręczeń, w otoczeniu ariańskim, lecz Ojciec Niebieski pamiętał o niej i sprawił, że otrzymała wychowawczynię katolicką.
Dusza Klotyldy jaśniała takim blaskiem cnót, a jej postać była tak piękna, że Klodoweusz I, król francuski zażądał jej ręki. Zamiast rozradować się, doznała smutku, albowiem dawno życzyła sobie być raczej zakonnicą ubogą w klasztorze, niż bogatą królową na tronie, a co gorsza Klodoweusz był jeszcze poganinem.
Po gorącej modlitwie za natchnieniem Boskim zgodziła się oddać rękę Klodoweuszowi, pod tym wszakże warunkiem, że będzie jej wolno wyznawać religię katolicką. Zaślubiny odbyły się w roku 493.
Usiłowaniem młodej królowej było zjednać króla i lud jego dla nauki i wiary Chrystusa i zapewnić im tym sposobem szczęśliwość wieczną. Przekonana o sile dobrego przykładu, kazała dla siebie urządzić kaplicę, zaprowadziła w niej nabożeństwo i spełniała sumiennie wszelkie obowiązki religijne, żyła bardzo przykładnie i skromnie, a dobrocią zjednała sobie powszechną cześć i miłość.
Niestety, Klodoweusz nie chciał nic wiedzieć o zmianie religii, ponieważ był przywiązany do pogaństwa, a przy tym obawiał się gniewu swego ludu, niemniej jednak pozwolił na chrzest pierwszego syna. Niedługo potem Bóg, aby doświadczyć swej wiernej służebnicy, zabrał jej owo dziecię do chwały swojej. Klodoweusz widział w tym zemstę bogów pogańskich, robił przeto małżonce ostre wyrzuty, ale Klotylda powiedziała mu łagodnie: “Ja nie smucę się tak bardzo śmiercią naszego dziecka, jak ty. Dziękuję Bogu, że mnie uznał godną urodzenia syna, którego zaraz zabrał do chwały swojej”.
Po pewnym czasie dał Bóg Klotyldzie drugiego syna, którego również ochrzczono. Gdy i to dziecię ciężko zachorowało, król rzekł: “I ten umrze tak samo jak pierwszy, skoro został ochrzczony”. Klotylda bardzo cierpiała, ale nie traciła ufności w Bogu. Pełna zapału i czci dla religii, jaką wyznawała, wzięła śmiertelnie chore dziecko, uklękła przed obrazem Chrystusa ukrzyżowanego i błagała Boga o zmiłowanie. Bóg wysłuchał tych błagań, albowiem dziecię nagle wyzdrowiało.
Klodoweusz, pełen wdzięczności, sławił potęgę Boga chrześcijan i przyrzekł zostać chrześcijaninem, ale potem pod rozmaitymi pozorami zaczął zwlekać z dopełnieniem obietnicy.
W jakiś czas później doszło do wojny między Frankami a Alemanami. Gdy Klodoweusz wyruszył w pole, Klotylda prosiła go, aby ufności nie pokładał w fałszywych bogach pogańskich, lecz w Bogu chrześcijańskim, który jest wszechmocny i może mu dać zwycięstwo. Wkrótce potem przyszło do walnej rozprawy między Frankami a Alemanami; walka była zacięta, a zwycięstwo przechylało się na stronę Alemanów. Wojsko Klodoweusza poczęło pierzchać, a on sam popadł w niebezpieczeństwo niewoli. W tej groźnej chwili przypomniał sobie słowa swojej małżonki, wzniósł przeto oczy i ręce ku niebu i błagał: “O Boże, w imieniu pobożnej Klotyldy błagam Cię, byś mi dopomógł. Jeśli wygram bitwę, zostanę chrześcijaninem, a wiarę w Ciebie w całym mym państwie rozszerzę!” Zaledwie to wymówił, bitwa wzięła całkiem inny obrót. Alemanowie, którzy do tej chwili mieli stanowczą przewagę, zaczęli się chwiać, a niebawem poszli w rozsypkę; zginął wtedy również ich król, wskutek czego wraz z całym krajem poddali się zwycięzcy.
Święta Klotylda
Klodoweusz dotrzymał słowa, wróciwszy bowiem z wojny, poprosił biskupa Remigiusza aby go pouczył i ugruntował w artykułach wiary Chrystusowej i aby mu udzielił chrztu świętego, co się też stało w mieście Reims w roku 496. Razem z królem przyjęło chrzest święty trzy tysiące najznakomitszych Franków.
Wypadek ten wywołał wielką radość w całym chrześcijaństwie, najbardziej jednak cieszyła się Klotylda, gdyż tym sposobem spełniły się jej najgorętsze życzenia. Pełna wdzięczności ku Niebu nakłoniła małżonka aby wybudował kościół świętego Piotra i Pawła w Paryżu; kościół ten dziś jest pod opieką świętej Genowefy i w nim złożone są zwłoki św. Klotyldy i Klodoweusza. Za jej staraniem wybudował król także kilka klasztorów, papieżowi na znak czci posłał koronę szczerozłotą i odbył pielgrzymkę do grobu św. Marcina w Tours, Poza tym wraz z małżonką odwiedzał więźniów i nieszczęśliwych, którym wyświadczał wielkie dobrodziejstwa, mimo to jednak jego nawrócenie się nie było zupełne i szczere. Umarł w sile wieku męskiego, mając lat 45.
Klotylda żyła odtąd w odosobnieniu, na modlitwie, postach i uczynkach miłosierdzia. W jakiś czas później zdjęła szaty królewskie i wiodła skromny żywot w lichym mieszkaniu w Tours.
Bóg doświadczał jej duszę wielkimi cierpieniami ciała, spowodowanymi zmartwieniami i zgryzotami, jakie jej sprawiali trzej synowie, którzy bez ustanku wiedli z sobą spory o podział państwa. Na próżno starała się matka stłumić w nich wzajemną nienawiść; nic jej nie pozostawało, jak życie pokutnicze i modlitwa, którą chciała przebłagać Boga i prosić, aby synom dał upamiętanie. Umarła dnia 3 czerwca roku 545. Ciało jej, pochowane w Paryżu, doznaje wielkiej czci.
Nauka moralna
Kiedy Klotylda utraciła pierwsze dziecko, odezwała się do swego królewskiego małżonka następującymi słowy: “Nie smucę się śmiercią synka mego tak bardzo jak ty. Dziękuję Bogu, że mnie uznał godną urodzenia syna, którego zaraz zabrał do chwały swojej; wiem teraz, że jest pod opieką Boga”. Oby tak myśleli wszyscy ludzie, których Bóg dotknie podobnym nieszczęściem. Niestety, wielu oddaje się niezmiernemu smutkowi; bluźnią nawet wobec Boga, gdy im jedyne dziecko zabierze. Jest to wielki grzech, albowiem Pan Bóg wie, co czyni, a my nigdy nie powinniśmy ganić wyroków Boskich, nie wiemy bowiem, w jakim celu Bóg coś ustanowił.
Chociażby Pan Bóg zadał sercu rodziców najcięższe zmartwienie, zabierając im może nawet ostatnie dziecko, niechaj zważą, jakie to życie nasze krótkie jest wobec wieczności. Bóg wie co czyni, a rodzice w tym smutku, zresztą naturalnym, żyć winni myślą, że ich dziecko jako anioł dobre zyskało schronienie, że oderwane od świata nie będzie już narażone na niebezpieczeństwa dalszego żywota, że używa wiecznej szczęśliwości niebieskiej i że los jego jest godny zazdrości a nie pożałowania – a w końcu, że rodzice mają u tronu Boskiego anioła, który za nimi zawsze wstawić się gotów, i że się z nimi kiedyś połączą, aby się nigdy nie rozłączyć. Jezus Chrystus mówi: “Zaniechajcie dziatek, a nie zabraniajcie im przychodzić do Mnie” (Mat. 19, 14).
Modlitwa
Udziel, o najdobrotliwszy Panie Boże, wszystkim rodzicom myśli i przekonań św. Klotyldy, aby pamiętni jedynie na wieczną szczęśliwość swych dzieci, Bogu dzięki składali i dobroć Jego ojcowską sławili, jeżeli zabrawszy je do siebie, tym sposobem przyczynia się do wiecznego ich uszczęśliwienia. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1910r.