(Żył około roku Pańskiego 1240)
Święty Ryszard był rodem z Anglii i niebogatych rodziców. Poważnego usposobienia, stronił od wszelkich zabaw, a zato pilnie oddawał się nauce, przewyższając w niej wszystkich rówieśników. Od śmierci rodziców, których stracił w młodym jeszcze wieku, nauka była jedyną jego rozkoszą i pociechą. Miał jeszcze brata, ale ten znajdował się w niewoli, a kiedy z niej powrócił, znalazł się w wielkiej biedzie. Ryszard, sam nic nie posiadając, nie mógł mu nic dać, ale po długim namyśle znalazł inny sposób pomocy: oto z miłości do brata porzucił nauki i udał się do niego na robotę jako zwyczajny parobek. Siał, orał, bronował i nie lenił się do żadnej pracy, choćby najpodlejszej. Brat, widząc u niego tak wielką miłość braterską, zapisał mu połowę roli i swego mienia.
Przyjaciele Ryszarda zaczęli nieproszeni myśleć o żonie dla niego i wyszukali mu urodziwą i majętną pannę, z którą według ich mniemania mógłby był żyć szczęśliwie. Gdy się o tym dowiedział brat Ryszarda, począł żałować, że mu zapisał część swej majętności, ale Ryszard dał piękny przykład miłości i zgody rodzinnej. Mając zapis braterski w kieszeni, mógł był dochodzić swoich praw, mimo to, przekonawszy się, że brat żałuje swego postępku, odezwał się łagodnie: “Bracie mój najmilszy! proszę cię, nie troszcz się niepotrzebnie. Okazałeś mi braterską szczodrobliwość; teraz na odwrót będziesz się mógł przekonać, co znaczy miłość braterska. Proszę cię więc, przyjmij z powrotem zapis i zatrzymaj sobie rolę i gumna. Co się tyczy oblubienicy, to możesz ją pojąć za żonę, jeśli na to pozwolą moi przyjaciele, gdyż ja z nią związków małżeńskich nie zawrę”.
Uboższy niż przedtem opuścił Ryszard brata, rolę, przyjaciół i cokolwiek go z nimi wiązać mogło, i udał się na nauki do akademii paryskiej. Ogołocony z wszystkich zasobów, musiał zamieszkać z dwoma towarzyszami. Pan Bóg starał się o swego wybrańca i nie pozwolił mu zginąć, chociaż kazał mu chodzić po ciernistej ścieżce. Jak wielkie było ubóstwo owych trzech studentów, świadczy to, że posiadali tylko jeden płaszcz. Sam Ryszard pisze, jak następuje: “Mieliśmy tylko jeden płaszcz, a gdy kto w nim na lekcję poszedł, dwu drugich musiało siedzieć w domu. Chodziliśmy kolejno, więc tylko po jednemu mogliśmy uczęszczać na odczyty. Pożywienie nasze składało się z trochy wina i jarzyn, mięsa zaś i ryb zaledwie w uroczyste święta kosztowaliśmy i to jedynie w towarzystwach lub u przyjaciół”. Ryszard później wspominał z tęsknotą te czasy ubóstwa i powiadał, że nigdy nie przeżył milszych chwil.
Z Paryża udał się do Bolonii we Włoszech, gdzie przez siedem lat słuchał prawa, po czym powrócił do Anglii, aby zająć stanowisko kanclerza u boku świętego Edmunda, ówczesnego biskupa kantuaryjskiego. Żył na tym urzędzie bogobojnie, miał serce dla wszystkich jednakie, ale podarków nie brał i sprawy rozsądzał sprawiedliwie, kiedy zaś król Henryk z powodu zatargów kościelnych wygnał świętego Edmunda z kraju, Ryszard dobrowolnie towarzyszył mu na wygnanie.
Po śmierci Edmunda wrócił Ryszard do kraju i w klasztorze aureliańskim uczył się teologii. Poznawszy naukę mądrości Boskiej został wyświęcony na kapłana i wyznaczony na probostwo, a niedługo obrano go biskupem Chichester. Gdy się o tym wyborze dowiedział król Henryk, postanowił zagrabić tamtejsze dobra kościelne, pod pozorem, że Ryszard był niegdyś kanclerzem świętego Edmunda. Święty Ryszard upomniał się o wydanie zabranej majętności za pośrednictwem innych biskupów, a gdy to nie odniosło skutku, udał się do papieża Innocentego IV i oskarżył króla o nieprawne przywłaszczenie sobie biskupstwa.
Papież, zbadawszy sprawę, nie tylko Ryszarda potwierdził na biskupstwie, ale go nawet osobiście konsekrował, toteż Ryszard śmiało wrócił do Anglii i udał się do Chichester. Niestety, król ani myślał o wydaniu mu jego własności, a nawet skazał go na wygnanie. Św. Ryszard nie ustąpił przed bezprawiem. Żył wprawdzie o zebranym chlebie, ale śmiało nauczał publicznie i szafował Sakramenta święta, a nawet udał się sam do króla i zażądał wydania sobie biskupstwa. Nie pomogło mu nic poparcie innych biskupów, gdyż król z uporem stał przy swoim zdaniu. Stosunki te sprzykrzyły się w końcu nawet kanonikom, ale Ryszard pocieszał ich z wesołą twarzą, mówiąc: “Weselmy się z apostołami, żeśmy się stali godnymi cierpieć na cześć Chrystusa, znosząc wzgardę i pohańbienie. To wam wszakże obiecuję, że te kłopoty niedługo dobry wezmą obrót”.
Święty Ryszard
Jakoż rzeczywiście papież zajął się goręcej sprawą Ryszarda i napisał do dwu biskupów angielskich, aby nakłonili króla do wydania majątku biskupiego, a gdyby nie chciał tego uczynić, by mu zagrozili klątwą. Pogróżka ta przestraszyła monarchę, tak że po dwuletnim sporze powrócił Ryszardowi biskupstwo.
Ryszard był dla swych owieczek szczytnym wzorem umartwienia, postów, modlitwy i życia świątobliwego, a nie było zakątka, do którego by osobiście nie dotarł, nie zważając na trudy. Nie czekał, żeby go gdzie proszono, ale sam przybywał, dokąd go zbawienie dusz ludzkich wzywało. Nie czekał również z jałmużną, ale sam ją dawał, mówiąc: “Jeżeli nas Bóg uprzedza w błogosławieństwie, czemuż my nie mamy uprzedzać potrzeb bliźnich naszych? Drogo u ludzi kupuje, kto za prośbę kupuje!” Jałmużny te tak były hojne, że brat, którego teraz sprowadził do siebie, zaczął go upominać, że dochodów nie stanie. Rzekł mu na to biskup: “Czy przystoi nam pijać ze złotych kubków i jadać na srebrnych misach, podczas kiedy Chrystus na drewnianych i glinianych cierpi głód? Mogę się i ja najeść z drewnianej miski i napić z drewnianej czarki! Jeśli nie starczy dochodów, to zabierz wszystko srebro i złoto, posprzedawaj i rozdaj między ubogich. Koń, na którym jeżdżę, także jest dla mnie za drogi, więc sprzedaj go, a kup mi tańszego”.
Miłość ubogich posuwał Ryszard tak daleko, że własnoręcznie chował zmarłych biedaków, a dla chorych kapłanów zbudował osobny szpital i sowicie go uposażył. Jałmużny jego miały tak wielką wartość w oczach Boga, że je Bóg kilkakroć cudem wsławił; na przykład pewnego razu z jednego chleba bardzo wielu się najadło i jeszcze wiele ułamków pozostało. Dla siebie był święty Ryszard bardzo surowy; jadał skąpo i skromnie, a jego właściwy strój składał się z włosiennicy i pancerza żelaznego; na nich dopiero nosił szaty odpowiadające wysokiej godności, jaką piastował, nie za skromne, ale i nie bogate. Miał też Święty wiele pracy w swym rozległym biskupstwie, ponieważ pomiędzy niektórych duchownych wkradła się niekarność; tych, którzy nie chcieli się poprawić, wyklął i już nigdy nie przypuścił ich do straży swych owiec.
Pewnego razu pożar strawił mu gumno. Czeladź płakała, bo strata była wielka, ale Ryszard zawołał z wesołą twarzą: “Nie smućcie się, gdyż Pan Bóg pozostawił nam jeszcze dosyć do życia. Zbytek żywności odjął nam zaś dlatego, bośmy byli powinni rozdać to między ubogich. Rozkazuję, żebyście odtąd na ubogich lepsze mieli baczenie”.
Powinowatym swym nigdy plebanij i rządów kościelnych nie dawał, bo jak powiadał, Pan Jezus nie świętego Jana, którego był powinowatym, uczynił pasterzem swych owiec, ale Piotra. Urzędników swoich przestrzegał, aby ponad słuszność nic od ludu nie wymagali.
Gorliwy kaznodzieja, głosił słowo Boże nie tylko w swoim ale w innych biskupstwach, słuchał spowiedzi, udzielał rad, pocieszał w smutku, pokrzepiał wątpiących i oddawał się rozlicznym innym pracom duchownym i świeckim.
Gdy nadszedł ostatni dzień jego życia, kazał sobie podać krucyfiks z wizerunkiem ukrzyżowanego Chrystusa i całując rany przemówił tak, jakby Chrystusa na własne oczy widział: “Dziękuję Bóstwu Twemu za te sromotne męki, któreś dla mnie podjąć raczył, i za wszystkie dobrodziejstwa, któreś mi wyświadczył. Wiesz bowiem, Panie, iżbym gotów dla Ciebie męki i śmierć podjąć; a jak widzisz serce moje, tak Cię proszę, zmiłuj się nade mną, bo Tobie ducha mego polecam”.
Miał też święty Ryszard wielkie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Póki mu sił starczyło, głośno wzywał Matki Boskiej, a kiedy już go zaczęła opuszczać pamięć, prosił kapłanów, aby mu odmawiali następującą modlitwę: “Matko miłosierdzia i Matko łaski, broń nas od nieprzyjacielskiej mocy, a w godzinę śmierci racz nas przyjąć do wiecznego dziedzictwa”. Wśród tej modlitwy lekko skonał około roku Pańskiego 1243, w 56 roku życia, a 9 rządów biskupich. Papież Urban IV policzył go w poczet Świętych. Zwłoki jego spoczywają w Chichester, gdzie zasłynął licznymi cudami.
Nauka moralna
W życiu świętego Ryszarda zastanowić nas powinna jego miłość dla brata i zupełne poświęcenie się dla niego. Porzuca nauki, porzuca szkoły, a idzie do brata, aby w pocie czoła pracować dla wydźwignięcia go z biedy. Żadna praca nie była mu za ciężka, żadna posługa za podła. Nie dbał o siebie, lecz o brata, którego, rzec można, uczynił się niewolnikiem. Miłość jego dla brata była tak wielka, że opuścił wszystko: rolę, domostwo, oblubienicę i ojczyznę, byle by brata widział szczęśliwym. Za to bezgraniczne poświęcenie Bóg hojnie go wynagrodził.
Miłość ta jak czerwona nić ciągnie się przez całe życie świętego Ryszarda, który z czystej miłości ku Bogu w biednych widział swych braci, a nawet więcej, bo braci Chrystusowych. Sam wyraźnie powiedział: “Iżali my mamy na srebrze jadać i ze złota pijać, kiedy Chrystus na drewnianych misach cierpi głód?” Zaprawdę, słowa godne świętego biskupa!
Gdy mu się gumna spaliły, on to poczytał za karę, że nie udzielał tyle jałmużn, ile mógł. Ludziom wiele ginie w życiu przez rozmaite przygody, ale mało komu przyszło kiedy na myśl, że zmarnowanie lub utracenie czegoś z majętności jest karą za niedostateczne udzielanie jałmużny! Na myśl taką może się zdobyć tylko prawdziwie szlachetna dusza. Kto napawa swoje oczy złotem i srebrem, a z pogardą odwraca oblicze od ubogich, ten nie wart mieć uczestnictwa z Chrystusem, w jakimkolwiek stanie żyje i pracuje. Jałmużna rozsądnie udzielona nikogo nie zuboży, a przymnaża dostatku duchownego, to jest łaski Bożej, bez której przecież i tak nic dobrego na świecie zdziałać nie można. Udzielanie jałmużny nikogo nie zuboży, a przynosi pożytek na duszy i ciele i rozmnaża majątek, nad którym wtedy czuwa opieka Boża, bo majątek jałmużnika jest spichlerzem Chrystusowym, z którego On karmi i przyodziewa ubogich. Ileż to grosza idzie na marne! a ileż łez możnaby nim otrzeć! … Dużo dobrego możnaby uczynić bliźnim, nie czekając, aż będą o to prosili, bo jak powiada święty Ryszard: “Drogo kupuje, kto za prośbę kupuje!” Komu łzy nie stają w oczach na widok, kiedy kto prosi o jałmużnę, temu te słowa świętego Ryszarda będą ostrą i gorzką przymówką, a biada, gdyby Chrystus Pan na sądzie ostatecznym zawołał do takich ludzi: “Idźcie ode Mnie przeklęci w ogień wieczny, który zgotowany diabłu i aniołom jego… Pókiście nie uczynili jednemu z tych najmniejszych, aniście Mnie nie uczynili” (Mat. 25,41. 45).
Modlitwa
Boże najlitościwszy i Panie nasz, który przykładem swym nas pouczasz, abyśmy Ciebie długo o jałmużnę nie prosili, dajesz bowiem wszystkiego według miary. Uczyń me serce litościwym, aby na widok nędzarza nie tylko zalało się łzami, ale i hojną jałmużną go opatrzywszy, zyskało wieczną nagrodę w Niebie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1910r.