(żył około roku Pańskiego 1458)
Święty Kazimierz urodził się w Krakowie roku Pańskiego 1458, z ojca Kazimierzą III króla polskiego i Elżbiety austriackiej. Od samego dzieciństwa odznaczał się wielką pobożnością. Prócz pacierza porannego i wieczornego wiele godzin każdego dnia spędzał na modlitwie. Często o północy wstawał i modlił się, leżąc krzyżem na ziemi. Nierzadko widywano go w nocy, nawet zimową porą, jak klęcząc przed kościołem oddawał pokłon Panu Jezusowi utajonemu w Najświętszym Sakramencie. Jak mile spoglądał nań Pan Jezus, z jaką radością patrzyli nań aniołowie z Nieba, jaką zachętę do nabożeństwa odnosili ludzie, którzy go modlącego się widzieli! Kochając Pana Jezusa nade wszystko, dla Pana Jezusa kochał bliźnich, osobliwszą zaś miłość okazywał ubogim, których zawsze serdecznym słowem i często hojną jałmużną opatrywał. Chorych odwiedzał i najniższe posługi przy nich spełniał. Usługiwać Panu Jezusowi w osobach ubogich, poczytywał sobie za największy zaszczyt. Tak na modlitwie i uczynkach miłosiernych schodził mu dzień za dniem, a z każdym stawał się bogatszym w zasługi na żywot wieczny.
Święty Kazimierz
Ażeby się bardziej przypodobać Panu Jezusowi, uczynił ślub czystości, albowiem Chrystus Pan ma osobliwsze upodobanie w tych, co tę cnotę wiernie zachowują, opiekuje się nimi i czuwa nad nimi z większą troskliwością, niż matka najlepsza nad swym jedynakiem. Takim posyła swoich aniołów, aby ich bronili od napaści nieprzyjaciół. Tylko tacy zdolni są do najgorętszej miłości Zbawiciela. Wiedział o tym święty Kazimierz i dlatego używał wszelkich sposobów, aby tego drogiego skarbu nie utracić. Przede wszystkim przejęty świętą bojaźnią Bożą strzegł się i unikał najpilniej wszelkich niebezpiecznych okazji. Prócz tego czuwał troskliwie nad zmysłami swymi, szczególnie zaś pilnie strzegł oczu, przez które najłatwiej śmierć do duszy wchodzi. Nadto nie pieścił swego ciała, bo kto ciału dogadza, ten prędko pożegna się z cnotą czystości. Obchodził się tedy z ciałem swym bardzo surowo, trapił je postami, włosiennicą, sypiał na gołej ziemi, słowem umartwiał je ciągle i w rozmaity sposób. A że jak mówi Pismo św. “inaczej nie mógł być powściągliwy, ażby Bóg dał” (Mądr. 8,21), nieustannie prosił o zachowanie czystości Matkę Najświętszą, do której miał przedziwne nabożeństwo. Mówił o Niej bardzo często z wielkim zapałem, nazywając Ją najdroższą swą Matką i do Niej w wszystkich swoich potrzebach udawał się o pomoc. Zwykle milczący i nieśmiały, gdy szło o cześć Królowej Niebieskiej wybuchał świętym zapałem, trafiał do serc najzimniejszych i w sposób uderzający i poruszający drugich wyrażał te uczucia, jakimi był dla Niej przejęty. Pozostawił tego wiekopomny dowód w przepięknym hymnie, zwróconym do Najświętszej Maryi Panny, który sam ułożył i codziennie odmawiał, a który po dziś dzień zachwyca wszystkich wielbicieli Matki Bożej. Jest on złożony z sześćdziesięciu zwrotek, a brzmi następująco:
..
Dnia każdego, Boga mego
Matkę, duszo wysławiaj,
Jej dni święte, sprawy wzięte,
Z nabożeństwem odprawiaj.
Przypatruj się, a dziwuj się
Jej wysokiej zacności;
Zwij Ją wielką Rodzicielką,
Błogą Panną w czystości.
Czyń uczciwość, by grzech i złość
Z ciężarem ich znieść chciała,
Weźmij Onę za obronę,
By cię z grzechów wyrwała.
Ta Dziewica nam użycza
Z Nieba dobra wiecznego;
Z tą Królową wziął świat nową
Światłość daru Bożego.
Usta moje, szczęsne boje
Tej Matki sławcie pieniem;
Iż przez męstwo z nas przekleństwo
Zniosła dziwnym rodzeniem.
Nie ustajcie, wysławiajcie
Wszego świata Królową;
Jej przymioty, łaski, cnoty,
Chwalcie myślą i mową.
Wszystkie moje zmysły, swoje
Głosy w Niebo podajcie;
Pamięć Onej tak wsławionej
Świętej Panny wznawiajcie.
Acz prawdziwie nikt nie żywię
Tak szczęśliwy wymową,
By słodkimi śpiewy swymi,
Zrównał z tą Białogłową.
Cześć Jej dajmy, wszyscy chwalmy,
Że Panna Boga rodzi;
Zgoła błądzi, kto tak sądzi,
Że w Jej sławę ugodzi.
Jednak co wiem, że to zdrowiem
Umysłu nabożnego;
Wielbić pilnie i usilnie
Chcę Matkę Pana swego.
Prawda, że tej Panny świętej
Godnie nikt nie wysłowi;
Lecz wszelaki, ladajaki,
Co o Jej czci nie mówi.
Której żywot pełen wszech cnót
I niebieskiej nauki,
Zmyślne wszystkie heretyckie
Starł wywody i sztuki.
Postępkami jak kwiatkami
Wszystek Kościół przybrała;
Co czyniła, co mówiła,
Nam to za przykład dała.
Nam Ewina pierwsza wina
Rajskie wrota zawarła;
Z inszej miary, z lepszej wiary
Ta nam Niebo otwarła.
Z pierwszej matki
wszystkie dziatki
Wzięliśmy potępienie,
A z tej drugiej Matki drogiej
Bierzemy swe zbawienie.
Tę miłować i szanować,
Wszystkim by nam przystało,
Chwałę dawać, nie ustawać,
Z której Bóg nasz wziął Ciało.
Niech pozwoli, abym woli
Syna Jej tu pilnował,
By stąd zszedłszy w żywot lepszy
Na wieki z Nim królował.
O wielebna i chwalebna,
Z białych głów najzacniejsza,
Już wybrana i wezwana
Z stworzenia najprzedniejsza.
Słysz łaskawie ku Twej sławie
Co z chęcią przenosimy
Zbaw nas wszystkich grzechów brzydkich,
Spraw nas Nieba godnymi.
Różdżko Jesse, Ty w pociesze
Myśl postawiasz troskliwą,
O światłości w tej ciemności,
Tyś Bożą skrzynią żywą.
Twoja cnota, wzór żywota
Pełen świątobliwości ;
Zwać Cię możem domem Bożym,
Kształtem sprawiedliwości.
Witaj Panno, której dano
Klucze Raju i Nieba;
Tyś wężową zdradną głowę
Starła, jak było trzeba.
Urodziwa i prawdziwa
Córko króla Dawida!
Tyś od Pana tak wybrana,
Żeć nikt więcej nie przyda!
Tyś kwiat nowy liliowy,
Róża i perła droga;
Ty swe sługi przez zasługi
W radość wiedziesz do Boga.
Racz sprawami i ustami
Mymi zawsze kierować,
Bym z ochoty Twojej cnoty
Chwałę mógł odprawować.
Bardzo proszę, niech odnoszę
Dar pamięci takowy,
Bym Cię hojnie i przystojnie
Sławił sercem i słowy.
Acz zmazane i związane
Widzę być usta moje,
Jednak trzeba aż pod Nieba
Wynosić chwały Twoje.
Ciesz się, Panno, której dano
Wszelkiej godną być chwały;
Przez Cię one potępione
Dusze Niebo zyskały.
Cna Dziewico i Rodzico,
Panno nienaruszona;
Matko godna, jako płodna
Palmaś jest rozkrzewiona.
Twą ślicznością i wonnością
Ucieszyć się pragniemy;
że Twój wiecznie i koniecznie
Owoc zbawia, wierzymy.
W tej cudności i zacności
Nie masz żadnej przesady;
Niech wstydliwe i uczciwe
Usta Cię chwalą rade.
O szczęśliwa, z której żywa
Radość światu wypływa,
Gdy otwarte, choć zawarte
Niebo przez Cię nam bywa.
Tyś sprawiła i zrządziła
Światu wesele nowe,
Zbyło złości i ciemności
Potomstwo Adamowe.
Teraz możni są dóbr próżni,
Jakoś obiecowała;
A ubóstwa wszego mnóstwo
Ma coś prorokowała.
Przez Cię płonne i skażone
Zleczone obyczaje,
A fałszywych i błędliwych
Nauk brzydkość ustaje.
Świata złości i próżności
Tyś nas uczyła wzgardzać;
Bogu służyć, ciało kruszyć,
Grzechom się nie poddawać.
Myśl ku górze wieść po sznurze
Rozmyślania Boskiego,
Ciało gromić, żądzę stłumić
Dla Królestwa wiecznego.
Tyś w czystości swych wnętrzności
Chrystusa nam nosiła
Zbawiciela, byś wesela
I czci nas nabawiła.
Matko istna, jednak czysta
Zrodziłaś święte plemię,
Króla tego, co z niczego
Stworzył Niebo i ziemię.
Tyś od Pana przeżegnana,
Tyś śmierć zdradną stłumiła,
A zwątpieniu o zbawieniu
Nadziejęś przywróciła.
Więc proś tego Króla cnego,
Co Mu się Matką czujesz,
By dla Ciebie i nas w Niebie,
Stawił gdzie z Nim królujesz.
Pocieszenie i zbawienie
Grzesznych rozpaczających;
Zbaw ciężkości nas za złości
Swe niepokutujących.
Módl się, proszę, niech odniosę
Swój odpoczynek wiecznie,
Bym srogiego piekielnego
Ognia uszedł bezpiecznie.
Czego żądam, niech oglądam,
Zlecz me rany, Maryja;
W mym żądaniu, w mym wołaniu,
Niech Cię głos mój nie mija.
Bym w czystości i mierności
Ludzkość, trzeźwość zachował,
Bym ostrożnie i pobożnie
Żył, a szczerość miłował.
Bym ćwiczony, opatrzony
Pańskich słów rozkazami,
Bogobojnie i przystojnie
Szedł świętymi ścieżkami.
Cichy, skromny, w dobroć skłonny,
Łaskawy, wstrzemięźliwy,
Prosty, stały, doskonały,
Pokorny i cierpliwy.
Bym roztropny i pochopny
Był prawdę w uściech chować,
Grzech porzucał, siebie wuczał,
Boga sercem miłować.
Miej w obronie i ochronie,
Panno, lud Boży, wierny;
Życz pokoju by w tym boju
Nie wygrał świat mizerny.
Matko Boska, Gwiazdo morska,
Majestacie jasności!
Gwiazdy wszelkie, światło wielkie,
Gasną przy Twej światłości.
Modły Twymi gorącymi,
Ciesz i wspieraj proszące,
Znieś ciężary z każdej miary
Duszy naszej szkodzące.
Bądź wesoła, któraś zgoła
Z piekła nas wybawiła,
Gdyś prawdziwie, niewątpliwie
Boga w ciele zrodziła.
Niewzruszona, a uczczona
Niebieskim pokoleniem;
Wpłódeś zaszła, lecz nie zgasła
Czystość Twym porodzeniem.
Bo zrodziwszy, Panną by wszy,
Zostałaś, czymeś była;
Twórcę swego wcielonego
Swymiś piersi karmiła.
Chrystusowi, Synaczkowi
Twemu zaleć mnie pilnie,
Bym nie zginął, lecz wypłynął
Z świata toni usilnie.
Daj w cichości i czystości
Pędzić życie spokojne,
Przeciw złości w stateczności
Daj mi cnoty przystojne.
Niech nie wiąże świata książę
Myśli mej do swej woli,
Bo w zaćmienie, w zatwardzenie
Wiedzie, kto mu pozwoli.
Niech gniewliwie i chełpliwie
Sobie nie postępuję,
Gdyż do złego z źródła tego
Pochop być upatruję.
Proś Chrystusa, by ma dusza
Zakwitła łaską Jego,
By czart stary z jakiej miary
Nie wsiał kąkolu swego.
Życz pomocy, dodaj mocy
I ratuj tych szczęśliwie,
Co dni święte, sprawy wzięte,
Twoje sławią chętliwie.
Umierając, prosił aby hymn ten złożono na jego piersiach w trumnie, co też uczyniono, a w sto dwadzieścia lat po jego śmierci, gdy ciało dobyto nienaruszone, znaleziono i pieśń tę nieuszkodzoną.
Gorliwość jego o dobro Kościoła i dusz zbawienie wiernych odpowiada jego wysokiej pobożności. Duchowieństwo kraju całego, jak podawało w tym młodym książęciu wzór najwyższej doskonałości chrześcijańskiej, tak też miało w nim wysokiego, bo przy boku samego króla postawionego poplecznika, który wszystkie najważniejsze sprawy Kościoła jak najgorliwiej i w duchu Bożym przed nim popierał.
Maryja Panna opiekowała się nim przez całe życie i wyjednała mu u Pana Jezusa wiele łask, a szczególniej tę, że zachował czystość anielską nieskalaną aż do śmierci. Kiedy mu lekarze w chorobie radzili, by dla zachowania życia wstąpił w stan małżeński, odepchnął tę radę i zawołał: “Wolę umrzeć, niż cnotę Bogu poślubioną utracić”. Wkrótce potem wziął krucyfiks do ręki, pocałował go, przycisnął do piersi i złożył Panu Jezusowi na ofiarę swoje życie doczesne, aby zacząć życie niebieskie, dnia 4 marca roku Pańskiego 1484, mając lat 25. Ciało świętego Kazimierza leży pochowane w marmurowej kaplicy przy katedrze wileńskiej pod ołtarzem Niepokalanej Dziewicy, gdzie licznymi cudami zasłynął.
Nauka moralna
Gorące nabożeństwo do Najświętszej Panny jest pewną drogą do prawdziwej doskonałości i pewnym zadatkiem szczęścia wiecznego. Odznaczali się w tym nabożeństwie wszyscy Święci, a nawet utarło się między nauczycielami życia duchownego przekonanie, że ten tylko dostanie się do Nieba, kto żywi szczere nabożeństwo do Matki Najświętszej Jakie jest nasze nabożeństwo do Królowej wszystkich Świętych, jaka gorliwość o Jej cześć i chwałę? Bierzmy więc przykład pobożności i innych cnót z żywota tego królewicza naszego. Urodził się on w wysokim stanie, otoczony był przepychem, miał tyle bogactw, ile zechciał, przeto łatwo mogły się na nim spełnić słowa Zbawiciela, iż łatwiej przejść wielbłądowi przez ucho igielne, aniżeli bogaczowi dostać się do Królestwa niebieskiego. Każdy kto chce być zbawiony, powinien raczej śmierć ponieść, niż dopuścić się ciężkiego grzechu. Rozważmy, czy i my w takim jesteśmy usposobieniu. Nie sądźmy bowiem, że jest ono właściwym tylko nadzwyczajnej świątobliwości, gdyż Pan Bóg wymaga tego od każdego i każdemu daje do tego dostateczne łaski.
Modlitwa
Boże, któryś wśród rozkoszy i niebezpieczeństw świata św. Kazimierza stałością w cnocie obdarzył, prosimy Cię, racz to łaskawie sprawić, abyśmy za jego wstawieniem się, gardzili rzeczami ziemskimi a wzdychali zawsze za niebieskimi. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi po wszystkie wieki wieków. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1910r.