Dzień Dziesiąty JEZUS W ZAŻYŁOŚCI ZE SWYM KAPŁANEM

Dzień Dziesiąty
JEZUS W ZAŻYŁOŚCI ZE SWYM KAPŁANEM

I. Jezus miłością kapłana

Kocham wszystkich ludzi miłością tkliwą. Umarłem za wszystkich z niewypowiedzianem pragnieniem ich zbawienia. Byłbym gotów umrzeć jeszcze za każdego z nich osobno, gdyby ten dowód miłości zdołał zmiękczyć ich serce.
Ale ciebie, kapłanie i synu mój, miłuję ponad innych i chcę, abyś o tem wiedział i byś mię nawzajem kochał goręcej niż zwykli wierni.
Nie nazywam cię swym sługą; nazywam cię swym przyjacielem, bo tobie powierzyłem wszystkie me tajemnice.
Jakąż zadałbyś mi boleść, gdybyś mi okazywał chłód, albo niewolniczą bojaźń!
Wyczerpałem wszystkie środki, będące w mej mocy, aby ci okazać czystą miłość, jaką żywię ku tobie. A czy przez to pozyskałem całkowite twe zaufanie?

Wybrałem cię od wieków. Oddzieliłem cię od reszty ludzi. Przypuściłem cię do uczestnictwa w swem kapłaństwie, przyodziałem cię w swą moc, ozdobiłem cię wszystkiemi swojemi cnotami, powierzyłem ci swą cześć, oddałem ci straż nad swemi owieczkami, odkupionemi ceną mej krwi, powierzyłem ci zadanie zaludniania nieba.
I cóż jeszcze więcej mógłbym uczynić dla swej winnicy wybranej?
Czyż po tem wszystkiem nie mam prawa domagać się dla siebie całkowitej miłości twego serca?
A czy nie obiecałeś w dzień naszego przymierza, że mię obierzesz za cząstkę swego dziedzictwa?
Jakżeż bolesnem byłoby to dla mnie, gdybyś świętą miłość naszą zbeszcześcił, zwracając swe serce, wbrew mojemu prawu, ku nicości.
Twe serce kapłańskie ma być ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanem, Świętem świętych, gdzie tylko ja, kapłan przedwieczny, mam prawo wstępu.

Kocham swych kapłanów. Nagromadziłem na ich głowie węgle żarzące, aby mi nie mogli odmówić swej miłości.
Idę przez świat, jak żebrak ubogi, pukam do wszystkich drzwi, prosząc jak o jałmużnę o odrobinę miłości. Ale z większą usilnością pukam do drzwi swych ukochanych kapłanów. Jakżeby mogli odmówić swemu ukochanemu Jezusowi swego gorącego przywiązania?
Znużony często długością drogi, siadam przy drodze, jak niegdyś przy studni Jakóbowej, w nadziei, że ujrzę wśród przechodniów jakąś duszę spragnioną, abym mógł jej zaofiarować wodę swej łaski, tryskającą aż na żywot wieczny.
I jakież szczęście dla mnie, jeśli spotkam któregoś z mych kapłanów, pragnącego zaczerpnąć Miłości u źródła mego Boskiego Serca.

Pragnę miłości ludzi i przyszedłem szukać tej miłości na ziemi.
W niebie otaczają mię aniołowie i święci, kochają mię miłością czystą i bez domieszki. Ale tu na ziemi ołtarze moje otaczają zastępy kapłanów; oni mogliby mię kochać miłością wolną i samorzutną. Mogliby mi pomagać w wyszukiwaniu dusz stworzonych na mój obraz, gotowych poświęcić wszystko, aby mi sprawić radość.
Jakiż pociąg czuję ku tej ziemi, gdzie tyle kochałem i cierpiałem!
Synu mój, pomóż mi urabiać dusze oddane mi bez zastrzeżeń. Powiedz im, że jeśli ufać będą mej dobroci, oddam się im na zawsze, tysiąc razy, z miłością i troskliwością tak delikatną, o jakiej nawet nie marzą.

Grzesznicy znieważają straszliwie mego Ojca. Odczuwałem z powodu tych zniewag ból niewypowiedziany, gdyż jestem jego Synem jednorodzonym i kocham go nieskończenie.
Przez cały dzień wznoszą się ku memu Ojcu ukochanemu niezliczone bluźnierstwa, niesprawiedliwości i bezeceństwa, których nawet nazwać nie można.
A przecież nie uczynił ludziom nic złego. Świadczył tylko dobrodziejstwa.
Gzy rozumiesz, jak pragnę przywrócić cześć temu Ojcu niebieskiemu, przez zniszczenie grzechu, wynagrodzenie Mu przez sprowadzenie do Jego stóp zbuntowanych dzieci?
Gzy rozumiesz już cierpliwość i miłosierdzie, jakie okazuję grzesznikom, mimo ich częstych upadków ?
A ty, Kapłanie mój, nie chciałbyś mi dopomóc w pocieszaniu Ojca mojego niebieskiego?

Grzesznicy nawróceni są moją zdobyczą i chlubą mą przed Ojcem. Są moją rozkoszą, kiedy po tylu niewdzięcznościach, poczynają nareszcie pojmować miłość moją i przyjmują chętnie dobrodziejstwa moje i łaski.
Kapłanie mój, pomóż mi ich nawrócić. Powiedz im, że żaden grzech, choćby nie wiedzieć jak potworny, nie może powstrzymać mej dobroci, jeśli tylko grzesznik żałuje i wyznaje swe winy.
Powiedz im, że choćby ich dusza była obarczona grzechami bez liczby i stała się czerwona jak szkarłat, w jednej chwili przywrócę jej śnieżną biel najczystszej wełny, byle tylko mieli serce skruszone i upokorzone.
Kocham ludzi. Beze mnie nie zaznają ani pokoju ani szczęścia; beze mnie gotują sobie wieczną zgubę.
Ach! jakżebym pragnął zagarnąć ich w sieci mej miłości, aby ich uchronić od piekła!
A jakiż to zawód dla mnie, kiedy mimo mych wysiłków, wymykają się z mych rąk i usuwają się z pod działania mej łaski, aby się rzucić dobrowolnie w przepaść.
Ach, synu mój, z jakąż gorliwością wspomagałbyś mię w mej pracy, gdybyś pojął, co to jest dusza, stworzona na mój obraz i co to jest piekło wieczne!

Głoś wszędzie miłość mą ku duszom. Przypominaj bezustanku wiernym dobroć moją, moje współczucie dla grzeszników i niewyczerpane miłosierdzie mej Matki dla wszystkich ludzi. Powtarzaj im, że całe niebo się cieszy, gdy choć jeden syn marnotrawny wraca do stóp moich.
Lecz, synu mój, przyrzeknij mi, że mię sam będziesz więcej kochał niż inni. Jakżesz mógłbym ci powierzyć z sercem spokojnem to, co mam najdroższego na święcie, me ukochane owieczki, gdybym nie wiedział, że całkowicie do mnie należysz?
Powtarzaj mi często z Apostołem Piotrem: Tak Panie, miłuję cię; ty wiesz, że cię miłuję.

II. Jezus, Pociechą Kapłana

Synu mój, nikt tak jak ja, nie współczuje z cierpieniami wewnętrznemi, które cię czasem przygniatają.
Ileż razy serce twe odczuwa boleśnie to osamotnienie, które jest spowodowane kapłańskim twoim charakterem. Oddzielony jesteś od ludzi i przez swe powołanie i przez swą wzniosłą godność. Trzymasz się zdała od rozrywek i zabaw, dozwolonym świeckim — tego bowiem wymaga i wzgląd na twe stanowisko i obowiązek, a choćbyś się nawet chciał bawić ze światem, świat nie zgodziłby się na twoją obecność.
W tych chwilach smutku przypominaj sobie, że ja jestem twym Przyjacielem, twym Towarzyszem w pielgrzymce, Bratem, Powiernikiem twych radości i smutków .
Przyjdź odwiedzić mię w mym przybytku. I ja tam pędzę życie w samotności i odosobnieniu, zapomniany i opuszczony przez ludzi. Ty będziesz mą pociechą, a ja twoją.

Przyszedłem do swoich, a swoi mię nie przyjęli. Ta niewdzięczność ludzka, moi bracia, była dla mnie ustawicznym krzyżem.
Tak samo i tobą, mój synu, owłada czasami smutek, gdy widzisz, że prace twe nie cieszą się wiel kiem powodzeniem. Twe owieczki nie przejmują się wysiłkami twej gorliwości i cierpisz, widząc, że niektóre wikłają się w ciernie grzechu i błędu.
Ty im niosłeś szczerą miłość swego kapłańskiego serca, a one odpłacają ci się niewdzięcznością, niekiedy wrogą postawą i oszczerstwem.
Nie szukaj u stworzeń zapłaty za swą gorliwość. Człowiek nie może ci nic dać, bo sam nic nie posiada poza wadami swemi i grzechami.
Lecz trwaj blisko swego Jezusa, a znajdziesz u mnie miłość serdeczną i szczerą wdzięczność, należną za twe poświęcenie.
Ja ci oddam za me biedne dzieci ziemskie to, czego one dać ci nie mogą, albowiem jestem ich Odkupicielem i twoim jedynem źródłem wszelkiej pociechy.

Błędy twe i uchybienia częste są nierzadko dla ciebie przyczyną smutku i zniechęcenia. Czujesz się niegodnym roli mojego zastępcy i nie czujesz w sobie dość siły do pełnienia cnót, jakich wierni oczekują od mego zastępcy na ziemi.
Proś mię ustawicznie o przebaczenie i upokarzaj się w mej obecności, ale poprostu i z całą ufnością, gdyż jestem samą Dobrocią i mam zrozumienie dla nieskończonej słabości wszelkiej istoty stworzonej.
Chociaż jestem Bogiem przedwiecznym, jaśniejącym chwałą i światłością, odziałem się dobrowolnie w łachmany swego Człowieczeństwa, aby móc przebiegać ziemię w pogoni za duszami, które chcą. kochać Miłość nieskończoną.
I idę dalej przez świat, ale ukryty w swych kapłanach. Ich wygląd zewnętrzny, a czasem niestety i ich cnota wewnętrzna są dla mnie tylko nędznemi łachmanami.
Lecz jeśli kapłani moi są pokorni i zdają sobie sprawę ze swej niemocy, czynią z nich cudowne narzędzia do nawracania ludu i zbawienia grzeszników.

Codzienne troski o byt materjalny i o zdrowie pozbawiają cię cząstki szczęścia, do którego masz prawo tu na ziemi.
Gdybyś mi zwierzał z dnia na dzień swe niepokoje i swe ponure przewidzenia, ileżbym pociechy mógł wlać w twoje serce!
Szczerze mię zajmują wszystkie twe sprawy, nawet te, które tak uważasz za ściśle i wyłącznie osobiste. Gdybyś się zdał całkowicie na mnie i gdybyś mię prosił, ażebym cię uwolnił od wszelkich, twych kłopotów, wywiązałbym się z tego przyjacielskiego obowiązku szczęśliwie i żyłbyś w me| obecności z duszą spokojną i sercem kochającem.
Nie kłopoć się nigdy o swe zdrowie. Staraj się o nie tak, jak to nakazuje zdrowy rozum, a resztę zdaj na mnie, swego Boskiego Przyjaciela.
Jestem lekarzem dusz i ciał. Jeśli będę potrzebował twych prac, dam ci także i siłę i długie życie. Lecz, jeśli ześlę na ciebie chorobę, wiedz, że to dla mej chwały i dla twego uświęcenia.

Myśl o śmierci i o okolicznościach, jakie jej będą towarzyszyły, napełnią cię czasem niepokojem i trwogą. Na myśl o tajemniczym sądzie, który ma nastąpić po śmierci, ogarnia cię przerażenie, a może i uczucie nieufności. Zycie twe zdaje ci się zmarnowane, a może i grzeszne i lękasz się tej chwili, w której twe oczy spotkają się po raz pierwszy z mem Boskiem wejrzeniem.
O, jakżebym chciał odjąć ci wszelką bojaźń zbyteczną i przysposobić twe serce do doskonałej ufności!
Czyż, mimo swych przejściowych słabości, które już zgładziłem, nie starałeś mi się przypodobać i działać dla sprawy mojej? Czyż nie naraziłeś się dla mnie na wiele zniewag i niewdzięczności?
Nie lękaj się śmierci. Śmierć będzie dla ciebie końcem wielu trudów, niepokojów, prześladowań, niebezpieczeństw i pokus.

Pomogę ci, o mój ukochany Kapłanie, przygotować się na śmierć spokojną.
Przyzwyczajaj się do zdawania się ze wszystkiem na moje Serce. Przyjmuj tak cierpienia jak i radości, tak doświadczenia jak i pociechy, tak ogołocenia jak i obfitość !
Zachowuj swe sumienie czyste i obmywaj się z win swoich i zaniedbań z dnia na dzień aktami żalu i miłości.
Staraj się w miarę słabej możności swojej żyć pracować i cierpieć dla mnie. A przede
wszystkiem powtarzaj mi często, że chcesz mię kochać i należeć do mnie całkowicie.
W ostatnich chwilach twoich i moja Matka i ja będziemy stali przy twem łożu boleści, aby cię pocieszać wspomagać i zabrać ze sobą, gdyż naszą jesteś własnością.

III. Jezus nagrodą Kapłana

Ja sam będę twą nagrodą wspaniałą. I już tu na tej ziemi daję ci przedsmak tej zapłaty.
Przedsmakiem owym jest zażyłość, do jakiej dopuszczam swego Kapłana, posiadającego serce czyste.
O mój synu! Z jaką radością idę na rozmowę z tobą. Do kogoż zwrócę się na tej ziemi, aby kochać i być kochanym, jeśli nie do tego, który jest drugim Chrystusem, któremu powierzyłem wszystkie skarby i siebie samego ?
Usuń się od zgiełku światowego i przyjdź do mnie jak Nikodem, a pouczę cię, pocieszę i dam ci zrozumieć, jak słodki jest Pan.

Raduj się ze mną, mój Kapłanie i Przyjacielu. Raduj się ze zwycięstw, jakie ustawicznie odnoszę w duszach. Przyjaciele moi liczą się na miljony, a wielu z nich jest dla mnie prawdziwym rajem rozkoszy. Tysiące światów materjalnych są niczem w porównaniu z pięknością i blaskiem jednej duszy, ubogaconej mą łaską.
Rozporządzam niezliczonemi środkami, niedostrzegalnemu dla oczu śmiertelników, które mogą podnieść piękność ich nadprzyrodzoną i odbić na nich me Boskie podobieństwo.
Jakaż to radość dla ciebie i jaka nagroda, że zostałeś wybrany na narzędzie do dokonywania tych cudów, które wprawiać będą w zachwyt mych aniołów i świętych przez całą wieczność!

Jestem Chrystusem, Zwycięzcą grzechu i śmierci. Potęgi ciemności srożą się przeciw mojemu Kościołowi i przeciw jego dzieciom. Ale nie lękaj się: Jestem Królem królów, Bogiem zastępów.
Wszyscy moi wrogowie nieskończenie mniej znaczą przede mną, niż ziarnko piasku, które się depce nogami.
Tu na ziemi cierpisz i walczysz razem z mym Kościołem, gdyż jesteś mym sługą i mym kapłanem. Lecz jeśli będziesz ufał, zwycięstwo twe zapewnione.
Jakąż to radością dla ciebie wiedzieć, że żadna wraża moc nie może zaszkodzić Wszechmocnemu, ani wyrwać z. mej ręki choćby jednej duszy, która mi się szczerze oddała!
Jakiemże upewnieniem dla ciebie, gdy wiesz, że żadne niepowodzenie, żadna niemoc, ani żadna słabość nie może powstrzymać mego działania, ani przeszkodzić w wypełnieniu się mej woli dla dobra dusz i dla chwały mego niebieskiego Ojca.

Jeszcze maluczko, a poniżę pysznych i wywyższę pokornych.
Szczęśliwy, kto zachowa cierpliwość i wierność w małych rzeczach: Nad większemi go postawię- Powiem do niego: Wnijdź do chwały swego Pana.
A wówczas otworzą się przed tobą bramy niebieskie i ujrzysz mą chwałę i usiądziesz przy mym boku po prawicy Ojca i opływać będziesz w rozkosze mego Domu i będziesz ze mną z moją Matką, mymi aniołami i Świętymi, a Królestwo nasze nie będzie mieć końca.

O synu mój, jakże mi śpieszno, ażeby cię ujrzeć jak najprędzej przy sobie i wynagrodzić ci za wszelkie prace!
Jakżesz bardzo usilnie pragnę przyciągnąć cię do Swego Boskiego Serca, ciebie, któryś mię tak często sprowadzał przez ręce swoje na Ołtarz!
Jakżesz pragnę obdarzyć cię życiem wiecznem, swą Boską naturą, ciebie, któryś mię tyle razy obdarzał bytem sakramentalnym.
Jakże cieszę się już naprzód, że ci będę mógł pokazać w chwale cuda swego życia Boskiego w twej duszy, tobie, któryś mię tak często przyjmował z wiarą pod skromnemi postaciami sakramentalnemi!

Przykro mi, że cię jeszcze muszę zostawić na ziemi wśród cierpień i niebezpieczeństw.
Ale ufaj we mnie Bogu swoim.
W domu Ojca mego jest wiele mieszkań i przygotowuję ci w nim miejsce.
Powrócę kiedyś wkrótce i wezmę cię do siebie, abyś był tam, gdzie ja jestem.
A wówczas ujrzysz oczyma swemi w co wierzyłeś tu na ziemi, że jestem w mym Ojcu, i że ty jesteś we mnie, i że ja jestem w tobie.
Kochasz mię, a Ojciec mój miłuje cię także i razem z Duchem św. założyliśmy w tobie swe mieszkanie.
Synu mój, zostawiam ci mój pokój, ale nie taki, jaki świat daje.
Niechże więc twe serce nie trwoży się ani się lęka.
Powiedziałem ci to wszystko, aby radość ma była w tobie i aby twa radość była zupełna.

ORĘDZIE JEZUSA DO SWEGO KAPŁANA (MYŚLI REKOLEKCYJNE)
wydawnictwo oo. Redemptorystów Tuchów
IMPRIMATUR Wilno, dnia 28 października 1935 L569/35

To Orędzie Jezusa do swego kapłana poświęca autor Gwidonowi de Fontgalland, zmarłemu w r. 1925 w dwunastym roku życia.
Ów chłopczyk marzył o tem, by zostać kapłanem, lecz Jezus mu rzekł: “Będziesz moim aniołem”.

=> ORĘDZIE JEZUSA DO SWEGO KAPŁANA