Nie dałem i nie daję miłosierdzia, aby posługiwali się nim dla grzechu

DIALOG O BOŻEJ OPATRZNOŚCI rozdział XLIX – Jak bojaźń służalcza nie wystarcza do zdobycia życia wiecznego, i jak przez ćwiczenie się w tej bojaźni dochodzi się do miłości cnót.

Widziałaś, jak obracają się za wiatrem wedle różnych pobudek, których doznają bądź to w sobie samych, gdy własna zmysłowość powstaje w nich przeciw duchowi; bądź to ze strony stworzeń, odnosząc się do nich z nieuporządkowaną miłością poza Mną, albo z niecierpliwością z powodu doznanej od nich krzywdy, albo diabeł zastawia na nich liczne i różne pokusy, gdy niekiedy mówi z pogardą, chcąc doprowadzić ich do pomieszania: „To dobro, które zamierzasz, jest niczym, wobec grzechów i błędów twoich”. Czyni to, aby zawrócili z drogi i zaniechali tej odrobiny dobra, które zaczęli czynić. Niekiedy wykorzystując upodobanie czyli ufność, jaką dusza ma w moje miłosierdzie mówi do niej: „Po co tyle trudu? Raduj się tym życiem; w chwili śmierci czas będzie poznać siebie i otrzymać przebaczenie”. I w ten sposób diabeł odwodzi ich od bojaźni, od której zaczęli.
Z tych wszystkich i innych powodów odwracają głowę, nie są stali ni wytrwali. A wszystko to pochodzi stąd, że korzeń miłości własnej nie został w nich całkowicie wyrwany. Przeto są niewytrwali. Zuchwale ze zbytnią nadzieją liczą na miłosierdzie moje. Chwytają je, nie tak, jak należy, ale niemądrze. Pokładają zarozumiale ufność w moim miłosierdziu, przez co je nieustannie obrażają.
Nie dałem i nie daję miłosierdzia, aby posługiwali się nim dla grzechu, lecz aby się z jego pomocą bronili od złości diabła i od nieuporządkowania błądzącego umysłu. Lecz oni czynią wprost przeciwnie, bo obrażają Mnie ramieniem mego miłosierdzia. A pochodzi to stąd, że nie uczynili dalszego kroku, dźwigając się z nędzy grzechu śmiertelnego przez bo jaźń kary i pod bodźcem licznych udręczeń. Stanąwszy w miejscu nie doszli do miłości cnoty, nie wytrwali.

św. Katarzyna ze Sieny