Duch Liturgii

Liturgia i życie.
Miejsce liturgii w rzeczywistości

CZYM WŁAŚCIWIE JEST LITURGIA? Co się w niej dokonuje? Jaki rodzaj rzeczywistości w niej spotykamy? W latach dwudziestych XX wieku wysunięto propozycję pojmowania liturgii jako „gry”. Płaszczyzną porównania stało się pierwotnie założenie, że liturgia, podobnie jak gra, rządzi się własnymi regułami i kreuje własny świat — obowiązujący tych, którzy w ten świat wkraczają, a kończący się z chwilą zakończenia „gry”. Kolejną przesłanką porównania stało się stwierdzenie, że gra wprawdzie ma sens, ale równocześnie nie posiada celu. Jest w niej zatem coś uzdrawiającego, a nawet wyzwalającego, gdyż wyprowadza nas ona ze świata codziennych celów i ich dyktatu w przestrzeń wolną od zamierzeń, wyzwala nas na pewien czas z wszystkich obciążeń naszej wypełnionej pracą codzienności. Gra byłaby zatem jakimś odmiennym światem, oazą wolności, w której nasze istnienie może przez chwilę zażywać swobodnego trwania. Zgodnie z tym podejściem, chwile takiego wyzwolenia spod władzy codzienności są nam potrzebne, byśmy mogli nieść jej brzemię. Chociaż jest w tym trochę prawdy, to jednak takie ujęcie problemu nie może nam wystarczyć, gdyż w gruncie rzeczy nie jest w nim w ogóle ważne to, w co gramy. Zatem wszystko, co zostało dotąd powiedziane, można odnieść do dowolnej gry, której konieczna, wewnętrzna wierność wobec wiążących ją reguł bardzo szybko prowadzi do powstania nowego brzemienia i tym samym do podporządkowania się nowym celom. Czy weźmiemy pod uwagę dzisiejszy sport wyczynowy, mistrzostwa szachowe czy jakąkolwiek inną grę — za każdym razem zauważymy, że gra, jeśli nie chce zatracić się w czystym, pustym graniu, szybko musi porzucić owo „całkowicie inne” anty-świata czy nie-świata, stając się częścią świata o własnych, ściśle określonych zasadach.
Należy wspomnieć tutaj jeszcze inny aspekt owej teorii gry, który wprowadza nas w istotę liturgii. Gry dziecięce pod wieloma względami wydają się antycypacją życia, ćwiczeniem doń przygotowującym, ale wolnym od właściwych życiu trudów i powagi. Podobnie liturgia zdaje się wskazywać, iż w odniesieniu do prawdziwego życia, do którego pragniemy dojść, wszyscy w istocie pozostajemy dziećmi, a w każdym razie powinniśmy nimi pozostać. W takim ujęciu liturgia staje się zatem całkowicie innym rodzajem antycypacji bądź też ćwiczenia wstępnego, jest grą wprowadzającą w przyszłe, wieczne życie. O życiu tym św. Augustyn mówi, że w przeciwieństwie do obecnego, nie jest ono utkane z potrzeb i konieczności, lecz z wolności dawania i brania. Liturgia byłaby przeto budzeniem w nas prawdziwego dziecięctwa, otwieraniem na oczekującą nas wielkość, której spełnienie nie jest jeszcze prawdziwie dane wraz z dorosłością; byłaby ona ukształtowaną formą nadziei, która żyje już przyszłym, rzeczywistym życiem i która uczy nas właściwego życia — życia wypełnionego wolnością, bezpośrednią obecnością Boga i prawdziwą otwartością na innych. Zgodnie z takim rozumieniem, liturgia naznacza to codzienne, na pozór rzeczywiste życie znakami zapowiadającymi wolność — zrywa więzy i sprawia, że światło z nieba przenika na ziemię.
Opisane tu przekształcenie teorii gry w sposób zasadniczy odróżnia liturgię od zwykłego grania, w którym prawdopodobnie zawsze żywa jest tęsknota za „grą” prawdziwą, za „całkowicie innym” tego świata, który jednoczy w sobie porządek i wolność; pozwala to (wobec gry z jej strukturą i celowością, bądź na odwrót — z jej pustką) ujawnić szczególność i odmienność „gry” Mądrości, gry, o której mówi Biblia, ukazując następnie związek tej gry z liturgią. Wciąż jednak brakuje nam treściowego wypełnienia tego projektu, ponieważ myśl o przyszłym życiu pojawiła się w tym kontekście jako nieprecyzyjny postulat, a odniesienie do Boga, bez którego „przyszłe życie” byłoby tylko pustynią, pozostało nadal dość nieokreślone. Chciałbym zatem zaproponować nowe podejście do tej kwestii, tym razem za punkt wyjścia przyjmując konkret tekstów biblijnych.
Benedykt XVI

Czy jestem prostym dzieckiem Boga?